Film faktycznie bardzo widowiskowy, ale też niestety zbyt chaotyczny i przekombinowany. Po prostu za dużo wszystkiego, a jak wiadomo „co za dużo to niezdrowo”. Za wiele chciano pokazać (za wielki miał być SHOW), mnóstwo pomysłów twórcy tu upchnęli przez co film stracił ma jakości – nie doszukuję się w takich produkcjach głębi, ale chociaż stopy zamoczyć by się chciało. Już od skoków na „prabandżi” moje zaciekawienie zmalało – widowiskowe to to było lecz całkowicie bezsensowne. Potem poziom absurdu wzrastał. Coraz większa pokazówa („hollywood’skie wodotryski”, bufonada), ale im więcej fajerwerków - tym mniej logiki. Film momentami przypomina np. „Władcę Pierścieni”; sceny ataku na Wielki Mur są „podobne” do tych z ataku na Helmowy Jar (nawet pod względem taktycznym); także coś takiego widziałem z udziałem zombie w jakimś filmie. Na koniec - postać głównego bohatera to mix asasyna Aguilara (Assassin's Creed) z Indiana Jones’em („biały” superwojownik-oportunista; gdzie kupa Chińczyków słabo sobie radzi, tam on prawie w pojedynkę sprawę załatwia - ehh).